czwartek, 11 lipca 2013

„Król Kruków” Stiefvater Maggie


Pomimo, że Blue – główna bohaterka – pochodzi z rodziny wróżek, to nie potrafi dostrzec duchów czy interpretować karty tak, jak jej mama lub ciotki. Pomimo braku podobnego daru posiada inną, równie ciekawą zdolność. W jej obecności media zwiększają swe zdolności. Poza tym nadmierna ilość kobiet w domu wiąże się z wieloma zdaniami na różne tematy, jednak co do jednego wszystkie są zgodne. To one przepowiedziały, że jej przeznaczeniem jest zabić pocałunkiem chłopca, którego pokocha. Kiedy Blue się o tym dowiedziała, postanowiła trzymać się z dala od pierwiastka męskiego i nie narażać nikogo na śmierć. Gdy nieoczekiwanie w życiu Blue pojawiają się chłopcy z elitarnej szkoły, a rozmowa z duchem na linii mocy wysysa z niej energię, jej świat ulega diametralnej zmianie. Tajemnice, magia i romans. Krwawe ofiary, a także media. Wszystko to miesza się, tworząc interesującą fabułę, od której nie można się oderwać.
Autorka znana jest przede wszystkim z trylogii Wilki z Mercy Falls  czy z serii Books of Faerie. Parę razy sięgałam po jej książki w Empiku, jednak szybko je odkładałam. Wszystko przez opisy, które moim zdaniem zalatują tandetą. Jednak przełamałam się do kupna Króla Kruków. Zachęciła mnie do tego przede wszystkim prostota okładki. Wielki kruk na białym tle, czego chcieć więcej? Poza tym nie miałam czasu na szukanie ciekawszego tytułu. Tak naprawdę niewiele oczekiwałam od Króla Kruków. Gdy siedziałam w domu i wzięłam ją w ręce, by przeczytać choć jeden rozdział, to przeklinałam się w myślach, że nie wybrałam Grę o tron.
Wracając do książki. Wszyscy posiadają tajemnice. Dosłownie. Więc na brak rozrywki narzekać nie można, chociaż przez pierwsze sto stron nic się znaczącego nie dzieje. Jednak gdy przetrwamy tę chwilową nudę, to później nie oderwiemy się od lektury. W pierwszej części pojawia się wiele pytań, a odpowiedzi mało przez co pojawia się zainteresowanie, a często także niedosyt. Poza tym jestem mile zaskoczona, że autorka tak dużo wątków ogarnęła i złączyła w zgrabną, spójną fabułę.
Bohaterowie są bardzo kolorowi. Nie wliczając fakt, że Gansey jest zbyt idealny. Bogaty, miły, uwodzicielski, nieziemsko przystojny. Na zewnątrz luzacki, bezwzględny, w środku delikatny i kochany. Misz masz, który dziewczyny kochają najbardziej. Wszyscy chłopcy mają różne charaktery, zamiłowania i… zboczenia. Gansey obsesyjnie szuka Glendowera, Adam ma hopla na punkcie szkoły, a Ronan… Ronan natomiast posiada zamiłowanie do bójek. Natomiast jeśli chodzi o Blue, to nie denerwuje, posiada niezły charakterek. Często walnie ciętą ripostą, sama szyje ubrania i dzierga na drutach przez co wygląda oryginalnie.
Delikatny wątek miłosny nie syci. Chce się więcej i więcej. Nie ma czegoś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. Uczucia w pierwszej części dopiero się kształtują i są nietrwałe. Miejmy nadzieję, że taka sytuacja utrzyma się długo, bo będą jeszcze (może pasuje bardziej; aż) trzy części, więc trzymajmy kciuki, by miłość nie była na pierwszym planie ;).
- I kto tu jest terrorystą? – odcięła się Blue. – Proponuję wam pomoc, a wy okazujecie się fiutami.
Muszę wspomnieć, że Maggie pisze niesamowicie  humorystycznie i młodzieżowo. Często przez wymianę zdań bohaterów śmiałam się do książki. Później jeszcze długo uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zdania wypowiedziane przez nastolatków są strasznie prawdziwe. Nie wiem, czy to dobrze ujęłam, ale chodzi mi o to, że czasami miałam wrażenie, iż autorka cytuje moich kolegów. Albo tatę, który za bardzo przyswaja młodzieżowe odzywki…
Co tu dużo mówić? Króla Kruków czyta się strasznie lekko i przyjemnie. Nie wymaga nadmiernej pracy mózgu, jak to w literaturze młodzieżowej zazwyczaj bywa. Myślałam, że znów będzie to historia denna, powielająca i ciągnąca się. Jednak znalazłam w tej książce coś dla siebie i czytałam ją z zapartym tchem chcąc się dowiedzieć, co było dalej. Maggie dobrze wiedziała, jak zakończyć pierwszą część sagi. Ostatnie zdanie (dosłownie) rodzi więcej pytań, niż się pojawiło w całej książce. Zamykając Króla Kruków moje ciało krzyczało; Chcę więcej! WIĘCEJ!. Niestety nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejną część z cierpliwością. Przez tą książkę zastanawiam się nad kupnem innych serii autorki, wysysając przez to moje kieszonkowe
Podsumowując, książkę warto przeczytać. Najchętniej sięgnęłabym po nią jeszcze raz jednak posiadam zbyt wiele tytułów nietkniętych. Przymknę oko na wielki problem Blue, bo autorka nadrabia stylem pisania i humorem. Lekturę polecam wszystkim miłośnikom fantasy z domieszką romansu :).

Zdjęcie pochodzi z tej strony. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz