niedziela, 29 września 2013

„Drozdy. Dotyk przeznaczenia” Chuck Wendig

Źródło
Nie wiedziałam, jak zacząć tę notkę. Wstępy męczą, ciężko zacząć i chyba jeszcze ciężej skończyć jakąkolwiek wypowiedź, czy właśnie post. Stwierdziłam, że przytoczę coś, co otworzyło mój umysł na nowe gatunki. Nie tylko w literaturze, lecz w poznawaniu czy też pojmowaniu przede wszystkim otaczającego mnie świata. Mój nauczyciel od muzyki, który jest niesamowitym człowiekiem kiedyś powiedział mi na lekcji, gdy zrobiliśmy sobie krótką przerwę na wymianę zdań, że człowiek, który słucha wiele gatunków muzyki nie jest ograniczony. Można z taką osobą porozmawiać o różnych zespołach, wykonawcach czy też o niesamowitych czasach, w których dany gatunek rozwijał się intensywnie i jakim był hitem wśród młodzieży. Lecz mówił o muzyce na wysokim poziomie, nie tej dla radia, tak zwanej komercyjnej. Myślę, że to samo przekłada się na książki i wybierane przez nas gatunki. Osoba obyta wśród różnych gatunków nie jest… nudna? Po pokochaniu fantastyki zaczęłam ulegać stereotypom, przez co nie sięgałam po gatunki typowo kobiecej, czy też te dla „starszej młodzieży”, bo książka jest za ciężka i zapewne jest wplątana w fabułę polityka, a ja nie lubię polityki, choć czytałam książkę, w której występowała w podstawówce? Staram się łamać te stereotypy, zagarniać coraz to nowe gatunki i czytać je. By zrobić pierwszy krok w tę stronę kupiłam „Drozdy. Dotyk przeznaczenia”.

Pozycja ukazała się niedawno (w maju), a już jest wydana kolejna część! Cóż za pośpiech! W każdym bądź razie książka jest zaliczana do thrilleru. Czemu akurat wybrałam tę książkę? Sama nie wiem. Stałam jakieś dziesięć minut w Empiku nie mając pojęcia jakie niedawno wydanie książki mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Zachęcać może opis, niecodzienny dar głównej bohaterki lub pozytywne komentarze wypisane pod treściwym i krótkim „wstępem” do fabuły. Okładka również przykuwa uwagę. Przedstawia kobietę z rozwianymi włosami, których końcówki zmieniają się w (strzelam, ale to jest bardzo prawdopodobne) kruki. Można odnieść wrażenie, że się rozpada. Taka mała groteskowość, zachęta dla miłośników groteski. 

„Miriam Black wie, kiedy umrzesz.” Śmieszne, prawda? Dotykasz osoby i bam! Widzisz dokładnie, minuta po minucie, sekunda po sekundzie jak osoba umiera. Jednak dla Miriam ta moc jest jak przekleństwo, ale nauczyła się z nim żyć i dobrze wie, jak ten dar wykorzystać. Zresztą nie jest jedyną osobą na świecie z osobliwą umiejętnością, choć spotka te osoby później i będą to postacie drugo, a nawet trzecioplanowe. Gdy poznaje kierowcę tira w jej życiu pojawią się zmiany, których nie będzie potrafiła okiełznać. Zresztą przebojowe życie dziewczyny „na nockę” utrudnia przede wszystkim dwójka tajemniczych ludzi w czerni pragnących pozbyć się osób dookoła Miriam, by była „dziewczyną na posyłki” starego mafiozy, a także nowy znajomy, przez którego jeszcze bardziej pogardzałam główną bohaterką, bo robił z niej dosłownie szmatę. 

Cięty język głównej bohaterki trochę straszył. Czasem miałam wrażenie, że książka aż krzyczała wulgarnością, kiedy bohaterzy zbytnio nie kaleczyli pięknego języka książka była trywialna, zresztą główna bohaterka także posiadała tę cechę. Autor ukazał Miriam jako kobietę po przejściach, bez rodziny i przyjaciół. Bez przyszłości i planu na jakąkolwiek zmianę w życiu. Życie z dnia na dzień, czasem w brudzie i pustym żołądku chyba podoba się bohaterce. Poza tym sprzedawanie własnego ciała nie przeszkadza jej i jak to wspominała „przyzwyczaiła się”. Pomimo, że jest bardzo wulgarna, to jest to postać płaska, bez polotu i głębi. Choć może autor dążył do stworzenia takiej postaci, argumentem tej tezy jest chociaż miejsce akcji. Mianowicie Ameryka Północna, jeśli dobrze pamiętam. Ostatnio coraz mniejszym szacunkiem darzę amerykańskich pisarzy, a coraz bardziej czczę niemieckie pióro, włoskie czy choćby brytyjskie. Śmieszne zwroty akcji, wiadoma fabuła i brak pomysłu na kolejne przygody. Czy to nie jest komuś znane?  Oczywiście zapewne znajdzie się jakiś Amerykański autor, który jest ciekawy, pełen pasji i potrafiący przenieść coś wartościowego na papier . Wiadomo, jestem człowiekiem, więc nie pochłonę „na raz” wszystkich amerykańskich książek, mówię tu o tych powieściach, z którymi miałam styczność.

Akcja ciągnie się. W pewnym momencie zastanawiałam się, jak autor wzbogaci książkę, bo bodajże w połowie już czekałam na jej zakończenie i odłożenie na półkę. Chuck Wending wypełzł z tej opresji dodając dwóch nowych bohaterów, którzy są brutalni. Szczególnie kobieta, która jest niesamowicie wielką fanką tortur wszelakiego rodzaju wypadła nad wymiar sadystycznie. Znalazła uciechę począwszy od bicia przechodząc przez kneblowanie i kończąc na strasznych zabaweczkach znalezionych w sklepie dla „kur domowych” lub też jak kto woli gadżetach kuchennych. Jej partner, elegancki Włoch był już mniej makabryczny, choć zabijał dookoła. Co się trochę gryzie, gdyż został przedstawiony jako osoba ze spokojną i pokorną duszą. Między kolejnymi rozterkami i chwilami nużącej fabuły pojawiały się rozdziały zatytułowane „WYWIAD”, w których Miriam opowiada swoją historię i odpowiada na pytania młodego mężczyzny. Co ciekawe autor bardzo zgrabnie wyszedł z problemu, jaki go otoczył, ponieważ chciał przedstawić historię Miriam i ukazał bohaterkę w innych barwach, może nie jaśniejszych, ale pozwalających spojrzeć na nią pod innym kątem. Trudy życia, problemy z matką, pierwsza znajomość, ale przede wszystkim można dowiedzieć się, co doprowadziło do uaktywnienia w niej tej przeraźliwej mocy, której strasznie nienawidzi. Ciekawe i niespotykane rozwiązanie. 

Momentami pojawiały się gorące sceny, ale bez wyczerpujących opisów. Na pewno nie jest to książka w rodzaju harlequinów, choć zapewne biorąc pod lupę strasznie wątłą akcję można porównać. W sumie to może coś jest ze mną nie tak, bo dla mnie akcja w książce jest wtedy, gdy co chwila coś się dzieje, nie można nadążyć za jednym wątkiem i kreuje się następny, a w fabule nie ma miejsca na chwilę odpoczynku. 

„Drozdy. Dotyk przeznaczenia” czyta się lekko. Nie występują analogie z innymi powieściami, chociaż można ponarzekać na drążenie jednego problemu Miriam, bo chciała wszystkim pomagać i ratować ich od śmierci, jednak jej starania zawsze doprowadzały do jednego. „Przeznaczenie”, mawiała często. Jeśli chodzi o wystawianie opinii thrillerom niestety jestem nowa w tym temacie, poza tym wszystkie „za” i „przeciw” wypisałam. Ani nie polecam, ani nie zachęcam do kupna, więc w sumie moja ocena jest nijaka, ale czasem bywa, że nie do końca można jasno wydać opinię o książce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz